DUSZPASTERSTWO BANKOWCÓW DIECEZJI RZESZOWSKIEJ MATEUSZ

Powrót do strony głównej/Wspomnienia/Pielgrzymka dziękczynna.../Środa

 

Środa

 

Rano zatrzymujemy się w Austrii na parkingu przy motelu w Rosenberger. Po porannej toalecie w super warunkach – ciepła woda i czyściutkie, pachnące toalety – i śniadaniu, ruszamy dalej, głównie tunelami przez Alpy w kierunku Wiednia do Mariazell – największego sanktuarium maryjnego Austrii.

Jedziemy już w swoich autokarach. Tak się składa, że każdego dnia w naszym autokarze mamy czyjeś urodziny, więc “sto lat” rozbrzmiewa codziennie. To bardzo nas zbliża, czujemy rodzinną atmosferę, a wszystko dzięki naszemu opiekunowi ks. Markowi – On o wszystkim pamięta. Widoki za oknem są fantastyczne. Szczyty gór pokryte śniegiem, a zbocza i doliny toną w zieleni. Wyjeżdżamy serpentynami na górę. Wokół biało od śniegu, znów zjeżdżamy w dół i jedziemy wąwozem wzdłuż strumienia. Zbocza pokrywają oszronione drzewa – to wygląda wspaniale zwłaszcza o tej porze roku.

To sanktuarium nazywane jest głównym dla Europy środkowo – zachodniej. Wielka Matka Austrii, Można Pani Węgier, Matka Narodów Słowiańskich – wszystkie te nazwy nadano Madonnie z Mariazell. Od 850 lat ciągną do niego pielgrzymi ze wszystkich stron Europy. Jest ono swoistym ogniwem łączącym Europę Zachodnią i Wschodnią, zwłaszcza po 1989 r. Każdego roku ponad 1,5 mln wiernych przybywa do Mariazell.

Mariazell – miasteczko i klasztor benedyktyński położone we wschodniej części Austrii, na wysokości 868 m n.p.m., na zboczu góry Bürgeralpe. Historia mówi, że dokładnie 850 lat temu, w 1157 r., mnich Magnus z polecenia przełożonego wyruszył z benedyktyńskiego opactwa położonego w Alpach, aby założyć nowy klasztor. Miał przebyć 200 km trasę sam, więc zabrał ze sobą ulubioną figurkę Matki Bożej z Dzieciątkiem. W drodze napadli go zbójnicy, i gdy próbował uciekać drogę zagrodził mu wielki głaz. Zaczął się więc modlić do Matki Bożej i nagle usłyszał huk. Skała pękła a przez szczelinę zdołał przecisnąć się tylko wychudzony mnich. Uznał to za cud i postanowił w tym miejscu wybudować kapliczkę. Zrobili to miejscowi drwale, a mnich umieścił w niej figurę Madonny z Dzieciątkiem. Ponieważ budyneczek był podobny do celi zakonnej, okoliczni mieszkańcy nazwali figurkę “Maryja w Celi “. Z czasem nazwa uprościła się do Mariazell. W miejscu małej kapliczki margrabia Heinrich z Moraw polecił wybudować duży kościół gotycki ( w dowód wdzięczności za cudowne wyleczenie jego i żony z artretyzmu) i zaczęli przybywać pielgrzymi.

Rozszerzenie sławy, sanktuarium zawdzięcza wizycie króla Węgier Ludwika I Wielkiego w 1365 r. Przybył dziękować za zwycięstwo nad Turkami i ofiarował piękny obraz Madonny z Dzieciątkiem oraz ufundował kaplicę Łaski. Na przestrzeni stuleci sanktuarium przeżywało wzloty i upadki. Obecnie sanktuarium pięknie utrzymane stanowi przykład harmonijnego połączenia gotyckiej architektury z barokowym zdobnictwem.

Wyjeżdżamy do góry i zatrzymujemy się na dużym parkingu. Jest bardzo zimno, pada drobny śnieg. Idziemy dalej pod górę. Według programu, w drodze powrotnej do Polski przewidziano jeszcze zwiedzanie Bratysławy i Msza Święta na zakończenie pielgrzymki w tamtejszej katedrze. Jednak ze względu na opóźnienie, spowodowane zajściami we Włoszech, rezygnujemy ze zwiedzania Bratysławy, a Msza Święta będzie odprawiona w Mariazell. Tu również zostaną poświęcone wszystkie pamiątki zakupione w czasie pielgrzymki.

W bazylice jest, równie jak na zewnątrz, bardzo zimno. Wnętrze natomiast piękne. Ołtarz główny cały wykonany w srebrze i błyszczy w świetle lamp. Figurka Matki Bożej ma piękną sukienkę ze srebra. Wokół ołtarza głównego usytuowano 12 kaplic ufundowanych przez różne kraje wchodzące w skład monarchii austrowęgierskiej. Jedną z nich jest kaplica Łaski – wotum dziękczynne Ludwika I Węgierskiego, króla Węgier i Polski, ojca św. Jadwigi. Tu się odbywają ważne wydarzenie z życia kościoła austriackiego. Sanktuarium odwiedzili następcy św. Piotra Jan Paweł II i Benedykt XVI. 

Papież Polak przybył tu we wrześniu 1983 r. w 300 rocznicę odsieczy

 wiedeńskiej, a jego następca we wrześniu 2007 r. z okazji 850-lecia istnienia miasta i sanktuarium. Tu przybywają pielgrzymi modlić się o zdrowie, jak również o pomoc przy podejmowaniu trudnych decyzji. Mariazell dla Austriaków jest jak Częstochowa dla Polaków.

Zmarznięci wracamy do autokarów, tu na szczęście jest ciepło. W dalszym ciągu sypie drobny śnieg. Droga mokra, a my znów zjeżdżamy w dół serpentynami. Ruszamy w drogę powrotną do Polski - jest godz. 13,30 - a przed nami jeszcze ok.12 godz. jazdy. W okolicach Wiednia następuje zmiana kierowców – czekają wypoczęci kierowcy z Polski, aby bezpiecznie dowieźć nas do domu.

W Rzeszowie jesteśmy ok. godz. 1,30. Zmęczeni, ale jakże szczęśliwi, że odbyliśmy tak wspaniałą pielgrzymkę, wpadamy w ramiona oczekujących na nas rodzin.

Przy okazji tej relacji pragnę wyrazić gorące podziękowania organizatorom, a w szczególności ks. Józefowi Kuli i ks. Januszowi Sądelowi za podjęcie tak ogromnego trudu organizacyjnego. Grupa była bardzo duża, wydawało się, że nie do opanowania, ale mając tak wspaniałych pomocników w osobach księży opiekunów poszczególnych autokarów, zadanie zostało wykonane wzorowo. “BÓG ZAPŁAĆ” za podjęty trud, a nam pozostają niezapomniane wrażenia.

Do zobaczenia na następnej pielgrzymce

Irena Tomaka

Rzeszów - kwiecień - 2008

 

Powrót do strony głównej/Wspomnienia/Pielgrzymka dziękczynna.../Środa