Rozpoczynamy
pielgrzymkę krótką modlitwą w Kościele pw. Chrystusa Króla w Rzeszowie.
Błogosławieństwa udziela nam bp. Białogłowski no i oczywiście kropi wodą
święconą, a po wyjściu z kościoła kropią nas z nieba. Wyrusza 10 autokarów
z pielgrzymami, czyli jedzie do Rzymu ponad 500 osób. Jest to jubileuszowa
pielgrzymka z okazji 10 – lecia tygodnika katolickiego” Niedziela
Rzeszowska”. Mózgiem organizacyjnym jest ks. Józef Kula, przy współudziale
ks. Janusza Sądela.
W trakcie pielgrzymki przewidziany jest wybór różnych tras do zwiedzania.
Umożliwi to osobom, które już były we Włoszech, odwiedzenie miejsc
dotychczas nie znanych. Oczywiście listy osób deklarujących wybór
poszczególnych tras zostają przygotowane przed rozpoczęciem pielgrzymki.
Wyruszamy z Rzeszowa ok. godz. 7-ej przy akompaniamencie deszczu. Może to
dobra wróżba, że później będzie pogoda? Jedziemy w kierunku przejścia
granicznego w Chyżnem. Już za Dębicą się wypogadza, a za Tarnowem świeci
piękne słońce i jest ciepło. Autokary są bardzo wygodne, przystosowane do
dalekich tras. W każdym autokarze jest ksiądz – opiekun. Ja jadę w
autokarze nr 5 a naszym opiekunem jest ks. Marek Chorzępa.
Pierwszy postój w Chyżnem. Przejeżdżamy przez Tatry – szczyty jeszcze
otulone śniegiem. Granicy nie ma, więc prawie niepostrzeżenie jesteśmy już
na Słowacji. Jest po 12-tej, więc modlitwa i pieśni religijne. Następnie
koncert z pieśniami biesiadnymi. Wszyscy mamy śpiewniki z tekstami pieśni
, więc ks. Marek pilnuje, żeby wszyscy śpiewali - krąży więc po autokarze.
Jedziemy głębokim wąwozem, szosą wzdłuż rzeki Orawa. Po obu stronach
strome i bardzo wysokie góry. Szczyty w śniegu, a zbocza i doliny zielone.
Na Słowacji nie ma takich remontów dróg jak w Polsce, więc po dojechaniu
do autostrady mkniemy bardzo szybko. Im dalej na południe, tym bardziej
zielono. Na polach zielone zboża, drzewa okryte zielenią a niektóre
kwitną. Jest bardzo ciepło i słonecznie. Na postojach wychodzimy lekko
ubrani. Dłuższy postój koło Bratysławy, bo czekamy na pozostałe autokary.
Przewidziany jest wspólny wjazd do Wiednia.
|
|
Około godz. 20-tej wjeżdżamy do
Wiednia, i w pobliżu centrum, szybko wysiadamy z autokarów – to jak
desant, bo tu nie wolno się zatrzymywać. Idziemy całą grupą do Katedry św.
Stefana. Wstępujemy tylko na chwilę, bo zaraz będzie zamykana. Przed
obrazem Matki Boskiej, w bocznym ołtarzu, modlimy się o dalszą szczęśliwą
podróż. Pozostała część katedry jest zamknięta. Jest to bardzo stara
katedra - pochodzi z XII w. i wymaga odnowy, ale odsetek katolików w
Austrii jest bardzo mały.
W Wiedniu mamy Mszę św. u OO Kapucynów. Kościół ten liczy 400 lat i jest
związany z bł. Markiem z Aviano (1631-1699). Ten kapucyn pochodzący z
włoskiej Prowincji Weneckiej jest wybitną osobowością zakonną XVII w. Był
znanym kaznodzieją w całej Europie a głoszona potrzeba doskonałego aktu
żalu, znajdowała potwierdzenie w licznych uzdrowieniach i nawróceniach.
Osobiście przyczynił się do wyzwolenia Wiednia z oblężenia tureckiego w
1683r. Decyzją cesarza Leopolda został pochowany w tym kościele, gdzie
wpodziemiach znajdują się groby cesarskie. Jan Paweł II zaliczył O. Marka
z Aviano w poczet Błogosławionych w Rzymie 27 .IV.2003r. Kościół jest mały
na tyle, że
|
|
Mszy św. zwiedzamy groby
cesarskie w podziemiach kościoła i relikwie bł. Marka.
Następnie spacer nocą po Wiedniu. Przechodzimy pod operę i balet
wiedeński. Budynek pięknie oświetlony i dobrze wkomponowany w starą
architekturę Wiednia. Ulice w centrum bardzo szerokie. Idzie nas cała 500
osobowa grupa i całe szczęście, że to jest noc (22,30) więc można
swobodnie przejść. Udajemy się na dziedziniec zamku cesarskiego – wygląd
imponujący. Takim spacerem obchodzimy całe centrum i dochodzimy ponownie
do Katedry św. Stefana. Stąd do głównej ulicy przejazdowej i kolejno
podjeżdżają autokary. Szybciutko wsiadamy i sprawdzamy czy kto nie zginął.
Jest OK – to pierwszy sprawdzian organizacyjny. Ten spacer - to wspaniała
rzecz przed dalszą podróżą.
W autokarze po modlitwach wieczornych oglądamy film (jest północ). Około
2-ej próbujemy zasnąć, ale mało komu się to udaje. Na kolejnym postoju
wszyscy podnoszą głowy.
|