DUSZPASTERSTWO BANKOWCÓW DIECEZJI RZESZOWSKIEJ MATEUSZ

Powrót do strony głównej/Wspomnienia/Z franciszkanami.../Niedziela

 

  Niedziela

 

Wcześnie rano śniadanie, i o godz. 7.00 spakowani wyjeżdżamy z Nazaretu. Udajemy się na Górę Tabor. Jedziemy w kierunku południowym przez równinę Ezdrelon. Mijamy uprawy owoców i warzyw nawadnianych ze zbiorników wodnych. Te zbiorniki lśnią jak diamenty, i taką maja wartość, między wzgórzami . Ziemia jest urodzajna , ale ile wymaga zabiegów, żeby dała plony. Ta sieć urządzeń wodnych najlepiej świadczy o tym , jak trzeba o tą ziemię dbać . Drogi są bardzo dobre, przeważnie dwu pasmowe, więc jazda jest przyjemna.

Mijamy miejscowość Naim (wskrzeszenie młodzieńca). Po wyjeździe z Nazaretu w oddali widać górę Tabor, ale droga do niej jest okrężna . Tabor to góra święta – wysoka o majestatycznym kształcie, wznosząca się na wysokość 588 m nad poziom morza. Pismo Święte wychwala trzy góry: Tabor, Hebron i Karmel. Natomiast Arabowie Górami Świętymi określają cztery góry: Synaj, Tabor, Garizim i Oliwną w Jerozolimie.

Ojciec Władysław wyjaśnia nam z ksiąg Starego Testamentu całą historię Góry Tabor , a my powoli podjeżdżamy pod górę na parking dla autokarów. Tam przesiadamy się do małych mikrobusów, i po kilka osób wyjeżdżamy serpentynami na sam szczyt. Szczyt jest rozległy i płaski. Wjeżdża się przez Bramę Wiatrów – pozostałość po saraceńskiej fortyfikacji.

Losy Taboru były zmienne, ale obecnie jest podzielony między franciszkanów (część południowa) i Greków prawosławnych (część północna), którzy posiadają klasztor św. Eliasza. Franciszkanie są na Górze Tabor od 1631 roku. Przeprowadzili liczne badania archeologiczne, ukazujące dzieje kultu religijnego na tej górze. Znajduje się tu piękna bazylika oraz klasztor i hospicjum dla pielgrzymów.Zasadnicza część bazyliki poświęcona jest przede wszystkim Jezusowi w tajemnicy Przemienienia, ukazanej w przepięknej mozaice w centralnej absydzie. Kaplice przy wejściu do bazyliki stanowią “namioty” dla Mojżesza i Eliasza. Nisza dolnego ołtarza wypełniona pięknymi mozaikami, przedstawiającymi cztery przemienienia, jakie dokonały się w dziele Chrystusa;
-pierwsze to wcielenie i narodzenie w postaci małego dzieciątka
-drugie to eucharystia – Bóg ukrywa się pod postaciami chleba i wina
-trzecie to uniżenie do postaci sługi – posłuszny aż do śmierci krzyżowej
-czwarte to zmartwychwstanie Chrystusa.

Pod ołtarzem za szkłem w podłodze, widać skały góry – miejsce przemienienia. Tu mamy mszę świętą. Ojciec Władysław w kolejnym pięknym kazaniu zwraca uwagę, że po przejściu przez tę górę wyostrzy się nam spojrzenie na naukę Chrystusa i będzie ciągłym przypomnieniem. W codzienności trzeba zejść z Taboru i na bieżąco udowadniać, że byliśmy tam prawie świadkami tego piękna. Po mszy św. wychodzimy na taras, skąd można podziwiać rozległy widok na dolinę Ezdrelonu oraz pozostałości po poprzednich budowlach.

Opuszczamy Tabor i jedziemy dalej doliną w kierunku Gór Gilboa. Jezus działając w Galilei wielokrotnie obserwował pracę jej mieszkańców. Z tych pól, sadów i winnic brał przykłady pracy w swych przypowieściach i naukach. Przed nami góry Gilboa. O wydarzeniach na tej ziemi piszą Księgi KrólewskieStarego Testamentu. Mijamy duże plantacje palm daktylowych – to jak las. Jedziemy w kierunku na Jerycho. Zostają nagie szczyty Gilboa, a my wjeżdżamy w strefę okupowaną. Punkt kontrolny przejeżdżamy bez zatrzymywania się – strażnicy znają naszego kierowcę. Tu są duże gospodarstwa pod folią. Wzdłuż drogi, po prawej są góry Jerycha – nagie skały – a po lewej dolina, równina z polami uprawnymi, dużo palm daktylowych. To jest dolina Jordanu.

Znów punkt graniczny, bo wjeżdżamy do Autonomii Palestyńskiej, w której leży Jerycho i na skraju Pustyni Judzkiej jest Góra Kuszenia. Ma ona charakterystyczny ścięty szczyt. Tradycja chrześcijańska od początku

  zlokalizowała tu walkę Jezusa z szatanem, która nastąpiła po czterdziestu

 dniach postu spędzonego na Pustyni Judzkiej. Jezus przebywał w grocie, w której się modlił i pościł, i tam miał się zjawić kusiciel. Grotę tą zlokalizowano wśród innych grot na urwistym i stromym zboczu góry, i już w pierwszych wiekach stanowiła ona sanktuarium a w XII w. wybudowano tu Kościół. Jednak nie wytrzymał on próby czasu i runął. Dopiero w XIX w. Mnisi greccy wybudowali tu klasztor, jako wisząca długa galeria, który przetrwał do dziś. Można tam dojechać kolejką linową.

My podziwiamy z daleka i ruszamy do Jerycha. To najstarsze miasto w dziejach tej ziemi. Historia sięga wielu tys. lat. Dziś tu zwały ziemi i prace archeologiczne. Tu w lecie temperatura sięga do 70°C a w zimie jest najcieplej . Wokół jednak rozbudowane miasto. Mnisi przed laty przywieźli z Ameryki papaję i tu się ją uprawia. Jerycho jest miastem, które leży najniżejna całej kuli ziemskiej (ok. 250 m p.p.m.), jest największą oazą Wschodu, a równocześnie jest miejscem, na którym znajdują się ślady najstarszego znanego nam miasta , pochodzące z ósmego tysiąclecia przed Chrystusem. Zatrzymujemy się przy drzewie sykomora, na które wspiął się celnik Zacheusz, aby go zauważył Jezus jak będzie tędy przechodził, gdyż był małego wzrostu. To oczywiście nie jest to drzewo ale ten sam gatunek.

W sklepie na przedmieściu robimy zakupy pamiątek i wyrobów uzyskanych z Morza Martwego tj. kosmetyki i inne specyfiki lecznicze.

Jedziemy nad Morze Martwe – to duże bezodpływowe jezioro. Położone w

  największej depresji – na brzegu jest 400 m p.p.m. a największa głębokość w

części północnej wynosi 400m. Woda jest siedem razy gęstsza od normalnej wody morskiej, a zasolenie wynosi 25%.

Zatrzymujemy się w oazie Qumran, gdzie mamy obiad. W okolicznych grotach w roku 1947 Beduini przypadkowo odkryli ceramiczne dzbany z zapisanymi papirusami. Dalsze badania naukowe, i poszukiwania na własną rękę Beduinów, doprowadziły do odkrycia bardzo licznej kolekcji rękopisów z opisanymi dziejami chrześcijaństwa i judaizmu z I w. naszej ery . Oprócz rękopisów odkryto ruiny osiedla.

Obiad bardzo dobry – szwedzki stół, więc można wybierać do woli. Do restauracji przejście przez sklep – sprytne. Jedziemy na plażę i kąpiel w Morzu Martwym. Mamy 2 godz. przerwy.
Woda bardzo ciepła. Średnia temperatura w zimie wynosi 23°C. a latem nawet 45°C. Z uwagi na wysokie zasolenie, nie istnieje tu żadna forma życia, ani fauna ani flora. Do wody wchodzi się po kamieniach, ale dalej jest piasek. Klapki z nóg woda wyrywa i wypływają na wierzch, a później trudno założyć. Jak się położyć na wodzie, to sama unosi. Taka kąpiel jest lecznicza, to jak skondensowana solanka, ale trzeba uważać, żeby woda nie dostała się do oczu i przewodu pokarmowego. Przy brzegu jest szlam, którym można się smarować, to również zabieg leczniczy i gro osób z tego korzysta. Na plaży są prysznice , więc błoto można łatwo zmyć . Żar leje się z nieba – trudno powiedzieć jaka temperatura, bo nigdzie nie ma termometru – jest tylko zegar.
Ale uczucie relaksu udzieliło się wszystkim. Teraz przez Pustynię Judzką

   jedziemy w kierunku Jerozolimy. Teren górzysty – podjeżdżamy w górę z

depresji. Wydaje się, że jesteśmy już wysoko w górach a to dopiero poziom Morza Śródziemnego. Trawy już wyschły i góry sprawiają wrażenie pustych skał. Droga jest wykuta w skale, więc w miarę równa. Wczesną wiosną pustynia pięknie kwitnie , jest zielono i kolorowo , a teraz wszystko wyschło.

Wjeżdżamy w wąwóz Wadi al-Qelt, którym prowadzi droga do Jerozolimy. Wokół góry, a w okresie deszczowym wąwozem płynie woda oraz tworzą się mniejsze potoczki. To miejsce ulubione przez pustelników. Według tradycji na tej pustyni skrył się św. Joachim, aby uniknął szyderstw ludzkich, że nie ma potomstwa. Ukrywał się do czasu, aż otrzymał anielskie zapewnienie o poczęciu Maryi. Tu również miał przebywać Eliasz, którego karmił kruk, a wodę pił z potoku.

Zatrzymujemy się przy klasztorze prawosławnym św. Jerzego Koziby, który jest wzniesiony na stromym urwisku. Pierwszy klasztor w Wadi al-Qelt zbudowano w 476 r. Obecny pochodzi z 1872 r. i pozostaje czynny w rękach greckich mnichów ortodoksyjnych. Można tam dojść po stromych ścieżkach, ale my poprzestajemy na widoku z odległego wzgórza. Tu na tej pustyni Jezus pościł 40 dni i był kuszony przez diabła na Górze Kuszenia.

Mijamy gospodę Dobrego Pasterza i już na horyzoncie widać Jerozolimę. Okoliczne góry nazwano Czerwone, ponieważ często tu napadano na karawany i mordowano, że góry były czerwone od krwi. Tu w dalszym ciągu koczują Beduini – nomadowie i prowadzą tryb życia jak przed wiekami.

Dojeżdżamy do Betanii - to już 3 km od Jerozolimy. Tu był dom Marii, Marty i Łazarza. Wioska ta leżała przy trasie z Jerycha do Jerozolimy. Jezus wędrując do Jerozolimy tą droga miał do przejścia Górę Oliwną, więc zatrzymywał się u swoich przyjaciół w Betanii , u podnóża Góry Oliwnej. Dom był bardzo gościnny, o czym piszą ewangeliści. Tu miało miejsce wskrzeszenie Łazarza z grobu. Od pierwszych wieków Betania była celem licznych pielgrzymek. Nad grobem Łazarza wzniesiono kościół św. Łazarza, a drugi na miejscu jego domu. W wiekach późniejszych kościoły te zostały zburzone, podobnie jak wszystkie inne z pierwszego okresu chrześcijaństwa. Ostatecznie na ruinach kościoła św. Łazarza ( czyli nad jego grobem) wybudowano meczet, a teren drugiego kościoła wykupiony został przez Kustodię Ziemi Świętej. W latach 1952-53 wybudowano na tym miejscu kościół św. Łazarza, który swym kształtem przypomina rzymski grobowiec, na pamiątkę grobu Łazarza.

Przechodzimy do tego kościoła przez piękny ogród, prowadzony przez franciszkanów. W kościele są liczne mozaiki i malowidła związane z pobytem Jezusa w Betanii, oraz związane z faktem wskrzeszenia Łazarza. Kościół nie ma okien, jedyne światło to “szklane oko” w kopule kościoła. W ołtarzu głównym napis na tabliczce krzyża “witaj jedyna nadziejo”. Badania archeologiczne potwierdziły istnienie w tym miejscu ruin kościołów, ale nie natrafiono na ślady grobu. Kościół św. Łazarza jest tylko przypomnieniem tego faktu. Grób Łazarza znajduje się pod meczetem. Jednak my tam nie idziemy, ponieważ zachowania muzułmanów w tym miejscu są nieraz nieprzewidywalne. Zdarzyło się, że grupa weszła do grobu i została tam zamknięta, aż uiściła taką opłatę ,która zadowoliła gospodarzy. Po wspólnej modlitwie jedziemy do Jerozolimy. To najbardziej święte miasto dla chrześcijan, ale również i dla innych religii.

Zakwaterowani jesteśmy na Górze Oliwnej w luksusowym Hotelu “7 Arches”. Obsługa przynosi nam bagaże z autokaru na korytarz hotelowy. Pokoje dwuosobowe, z klimatyzacją, telewizją (nawet kanał po polsku Polsat 2) i wszystkimi innymi udogodnieniami. Hotel położony na samym szczycie góry i przed wejściem do hotelu są tarasy widokowe, mamy przed sobą panoramę całej Jerozolimy. Ojciec Władysław ostrzega, żeby wieczorem nie wychodzić z Hotelu, bo niebezpiecznie, to dzielnica muzułmańska.

W restauracji hotelowej preferowany stół szwedzki – wybór ogromny, dodatkowo owoce w dowolnych ilościach, ciasto i różne napoje ile dusza zapragnie. Po kolacji jedziemy do Betlejem na spokojne zakupy pamiątek, a przy okazji zobaczymy Jerozolimę nocą. Do zaprzyjaźnionego sklepu wiezie nas nasz kierowca ( to zwyczajowe posunięcie, gdyż on ma z tego tytułu jakieś profity).

Betlejem leży bardzo blisko Jerozolimy, mogłoby nawet być jej dzielnicą , gdyby nie nieporozumienia, przez które wybudowano bardzo wysoki betonowy mur i ustawiono straże graniczne . Przejeżdżamy więc do Betlejem i z powrotem z paszportem w ręce. Kontroli jednak unikamy, bo to załatwia kierowca.

 
 

 

Powrót do strony głównej/Wspomnienia/Z franciszkanami.../Niedziela